ROBERT KRESA | NEW

BIO


mail

I am 18 years old and I am a courier for one of Warsaw's weekly news magazines. In a few days I will be taking my first photos on the street, in four years I will become a professional photojournalist - I will start with children and women magazines, but quite quickly I will move on to Życie Warszawy - a daily that my grandfather and father have been reading for years. Next I will go to Super Express and Życie. At the beginning of the 21st century I will give up journalism and I will want to deal with the artistic side of photography. I will earn money by selling professional photographic equipment. Finally I will give up fairy tales about art and become a photo editor in one of the largest photo agencies in Poland. I will start pointing the camera at people again. For a few years I will blog about what happens between photographs. After the 2008/2009 crisis I will forget about the professional world of photography in any form and will never return to it. Without glancing at the calendar I will walk the streets of my hometown every day with a camera on my shoulder. Apart from photography I will also take up writing as a hobby. My lens will slowly start moving away from people towards less crowded spaces. I will finally notice that my life's passion has become a mass entertainment; devoid of any deeper meaning. Despite the total overabundance of photographs and the emergence of AI algorithms that will turn photography into spam that we will protect our eyes from, I will try to organize the first exhibition of my work. However, due to the lack of wider recognition, it will end with kilograms of photographs rotting in the basement. I will stop taking pictures. The unpaid website will collapse, and with it all traces of my work will disappear. I will move out of the Warsaw to a warmer and more interesting place. I will rest for a while - I will do some gardening, frog watching, snail racing or other activities typical of retirees. Finally, I will let go of everything and focus on crossing the final boundaries.

Mam 18 lat i jestem gońcem w jednym z warszawskich tygodników informacyjnych. Za kilka dni będę robił swoje pierwsze zdjęcia na ulicy; za cztery lata zostanę zawodowym fotoreporterem - zacznę od miesięczników dla dzieci i kobiet, ale dosyć szybko przeskoczę do Życia Warszawy czyli do dziennika czytanego od lat przez mojego dziadka i ojca. Otrę się o Super Express i Życie. Na początku XXI wieku porzucę dziennikarstwo i zapragnę iść w artystyczną stronę fotografii. Pieniądze będę zarabiał handlując profesjonalnym sprzętem foto. W końcu odpuszczę sobie bajki o sztuce i zostanę edytorem w jednej z największych, fotograficznych agencji newsowych w Polsce. Zacznę z powrotem kierować aparat w stronę ludzi. Przez kilka lat będę prowadził okołofotograficznego bloga. Po kryzysie roku 2008/2009 zapomnę o zawodowym świecie fotografii w jakiejkolwiek formie i nigdy do niego nie wrócę. Nie zerkając w kalendarz, dzień w dzień będę tuptał ulicami mojego miasta z aparatem na ramieniu. Oprócz fotografowania, zajmę się też hobbistycznie pisaniem. Mój obiektyw powoli zacznie oddalać się od człowieka i skieruje się w stronę mniej zatłoczonych przestrzeni. W końcu zauważę, że moja pasja jest pozbawioną jakiegokolwiek sensu, jarmarczną rozrywką dla mas. Mimo totalnej nadpodaży zdjęć i pojawieniu się algorytmów AI, które spowodują, że fotografia stanie się spamem, przed którym będziemy zasłaniać oczy, spróbuję zrobić pierwszą wystawę swoich prac. Niestety - z braku rozpoznawalności, skończy się to na kilogramach zdjęć gnijących w piwnicy. Przestanę fotografować. Nieopłacona strona WWW padnie i tym samym zniknie jakikolwiek ślad po mojej twórczej działalności. Wyprowadzę się ze stolicy do cieplejszego i ciekawszego miejsca. Odpocznę chwilę - zajmę się uprawianiem ogródka, podglądaniem żab, wyścigami ślimaków czy innymi zajęciami przynależnymi życiu emeryta. W końcu odpuszczę wszystko i skupię się na przekraczaniu ostatecznych granic.