ROBERT KRESA | TANIEC



_




TANIEC



Na Chmielnej, na schodkach pod przychodnią zdrowia, naprzeciwko frytek i pączków siedzi grupka młodzieży w przedziale wieku od 12 do 30 lat - a może i więcej. Podchodzi do nich facet, wyjmuje komórkę i zaczyna ich kręcić. Nie z daleka, bliziutko, dwa metry, może mniej. Młodzież zaczyna bluzgać i machać mu rękoma przed telefonem.
— Spierdalaj — cedzi przez zęby niezrażony koleś i filmuje dalej. Młodzieży zbiega się coraz więcej; jest ich teraz tam więcej niż żebrzących o frytki gołębi. Facet kręci dalej. Bluzgów w powietrzu tyle, że chyba zaraz coś wybuchnie. W końcu chowa telefon i odchodzi w stronę Marszałkowskiej.
— No i co? Nie wpierdolisz mu? — dwóch dwunastolatków bierze pod włos starszego kolegę. Trzydziestolatek zawiązuje buty, podciąga dres i szybkim krokiem rusza za facetem. Zaraz za nim pędzi dwójka małolatów. Mijają nowo wyremontowany plac Pięciu Rogów i dopadają go naprzeciwko Krowowarzyw. Lecą kurwy, piąchy i kopniaki. Widok jak ze starych filmów z Brucem Lee, Chuckiem Norrisem czy Stevenem Seagalem. Tańczą. Przepięknie tańczą ledwo dotykając chodnik stopami. Tańczą niczym Patrick Swayze w Road House. Cudne kadry. Przechodnie zatrzymują się w podziwie. Tak. Takie rzeczy w Warszawie tylko na Chmielnej - najbardziej zasyfionej ulicy Śródmieścia, a jednocześnie tak bardzo prawdziwej.