ROBERT KRESA | START 666



_




START 666

1992

“Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły / Zapaliły papierosy, wyciągnęły flaszki…”

Lata 1992 i 1993 były wspaniałe, szkoda tylko, że pamiętam z nich tak niewiele. Dużo czarnych dziur; przebłyski zatopione w gęstym papierosowym dymie i alkoholu wzmacnianym jakimś gównem. Zasypiałem tuż przed wschodem słońca a wstawałem po południu. Błaznowałem na całego, nie przeglądając się ani w lustrze ani w nikim innym. Czekałem na koniec świata, więc nie zaprzątałem sobie głowy takim gównem jak robienie zdjęć.

— Wytargasz się ze mną w błocie?
— Proszę bardzo, nie ma sprawy, przewińmy tylko ten film odrobinę do przodu.
— Pomachaj moimi spalonymi spodniami. Gacie w ogniu, gacie w ogniu!

Nie wiem skąd miałem Starta. Nie wiem czy działał bo pierwsze, co zrobiłem to wydłubałem matówkę i przerobiłem go na popielniczkę.

— Nienawidzę BMW, szczególnie złotego, odrzuca mnie.

Nie schlebiaj sobie. Jesteś tylko niewygodnym, uwierającym wspomnieniem. Rzygać mi się chce kiedy czytam tamtą książkę. To pozycja dla idiotów, albo ślepców. Szkoda, że nie mogę napisać jej na nowo. Zmieniłbym konwencję i inaczej poobsadzał głównych bohaterów.

— Mam wyparcie.
— Zaparcie, chyba.

Kochamy, kochamy, i w końcu olewamy.

— Jak to się będzie nazywało, wiesz już?
— Powolne przemiany dezintegracyjno-destrukcyjne.

Najtrudniej było zacząć. Pierwsze pety podnoszone z chodnika i wypalane po kryjomu w piwnicy. Marsy, Kapitany, Zefiry, Stołeczne i Caro.

— Nie tykam Popularnych - Popularne to dno dla meneli.
— Przepraszam, kupi mi pan Pall Malle? 50 centów dla pana?
— OK, kupię, ale nie chcę bonów, masz dolary?

Kolega miał kiedyś słomiankę na ścianie. Cieszył się z każdego nowego zagranicznego pudełka. Zamknęli pewexy, ładne papierosy są dostępne wszędzie za złotówki. Można schować dolary na czarną godzinę a słomiankę wyjebać w pizdu!

— Wiesz, że Camele są robione z wielbłądziego gówna?
— Ta, jasne - chyba z twojego.

Marlboro - czerwone, złote, czasem zielone. Lucky Striki, Chesterfieldy. Najładniejsze są Rothmansy i Dunhille. Robią wrażenie na dziewczynach. Reklama John Player Specjal wbija się w pamięć - wianuszek czarnych jak smoła supersamochodów, na szóstej stronie poplamionego, wymiętego i zmęczonego Playboya.

— Gacie w ogniu, gacie w ogniu!

Relanium uspokaja. Byle dużo. Ważne żeby wciąż iść przed siebie. Nie stanąć, nie usiąść. Nie patrzeć na twarz schowaną za firanką. Śledzić ślady śledzia na wypolerowanej podłodze w Marriocie.

— Nienawidzę BMW, szczególnie złotego.
— Biały Mercedes przejdzie?
— Tak ale jeszcze nie teraz, jeszcze o tym nie wiem.

Podobno jak ona mówi, że nie ma tutaj facetów, to trzeba wstać i zdjąć spodnie.

— Gacie w ogniu, gacie w ogniu!

Zanurzamy się w zlepkowatych głębinach mięsa, poszukując sensu w wielkościach małych czynów, będących zlepkiem małości bezsensu. Wszystko co znamy, wszystko co czujemy i określamy, nazywamy słowami będącymi zlepkiem spółgłosek i samogłosek. Zlepkowatość bezsensu sprowadza się do niezrozumienia, będącego głupimi wywodami.
Maszyny do pisania służą do zlepiania słów. Maszyna jest więc zlepkowatką integralnostojącą zwaną potocznie integralnikiem pozytywnym.
Zlepkowatość miłości polega na połączeniu pożądania pozornego z pożądaniem aktywnym, które w mniejszości przypadków kończy się gwałtem na osobie nieletniej, na przykład na szesnastoletniej dziewczynie, będącej zlepkiem starzejących się komórek. Ogłupieni idiotycznymi formułkami; nakazami i zakazami - nie potrafimy znajdywać drogi do bezsensownego sensu. Głupie zlepki będące kwintesencją substytutu integralnej głupoty, będące niczym innym jak głupotą w naturalnym, czystym wydaniu. Oleander, mucha głucha głupia jest. Pająk też. Ot co.
Możemy niezdrowo dojść do wniosku, że tworzenie sensownych rzeczy jest bezsensowne, gdyż głębia sensu zostaje zagubiona w trakcie tworzenia.

— Będziesz to pił, palił czy wąchał?
— Wcierał.
— W co wcierał?
— W oko albo w dupę - nie zdecydowałem jeszcze.

Nie ogarniam, że jestem w najlepiej sprzedającym się show. Nie, nie dziś. Może jutro; może wiedziałem to kiedyś, ale na pewno nie wtedy.

— Paliłeś kiedyś herbatę ulunga?
— Nie, ale możemy spróbować a potem zalać i wypić popiół. Wchodzisz w to?

Biały nos, biały nos, biały nos, biały nos, biały nos, biały nos, biały nos, biały nos, biały nos, biały nos, biały nos, biały nos, biały nos, biały nos, biały nos, biały nos, biały nos…
Zamienić z kimś słowo, odezwać się, mówić, powiedzieć…
O kurwa! - dlaczego on jest taki mały? Za dużo tego na rynku.

— Ta popielniczka to aparat? Ale fajna! Dasz fajkę?

Jimek Morrisonek, Jimi Hendriczek, Fredek Mercurek; Mark Hollis, Leonard Cohen, David Bowie. Kurwa, koleś - trochę pokory! Jeszcze nie teraz.

— Przepraszam, mógłbyś zgasić to cygaro? Strasznie śmierdzi.

Zajebisty pomysł mam. W tej wsi jest cmentarz. Pojedziemy wieczorem. Wezmę namiot, zasłonię jej oczy i rozstawię go tuż przy nagrobkach. Przekimamy się przez noc i zobaczę jak zareaguje kiedy nad ranem rozsunie suwak.

— To jak nazwiesz tego szczura?
— Mefisto!

Anka, jeśli przeczytałaś w 1992 to co piszę teraz, pamiętaj że gdy za 15 lat przyjdzie ci do głowy kupić motor, to odpuść proszę. Zrobisz sobie reset pod kołami ciężarówki.

— Daj mi to swoje zdjęcie z pociętą buźką. Powieszę sobie w pokoju.

To kłamstwo, że pierwsze zwłoki pamięta się do końca życia - nawet jeśli przesiedzi się przy nich godzinę albo dłużej.

— Chcesz je dotknąć?
— Nie, wystarczy, że zrobię zdjęcie.

Crowley - srołlej. LaVey - srawej. 3:33 to dopiero połowa nocy.

— Dobry wieczór proszę księdza. Czytał to ksiądz? Mogę pożyczyć.

Dlaczego kiedy siedzę niewygodnie odrętwiały w fotelu, widzę w telewizorze kolesia odrętwiałego wygodnie? Jeszcze raz i w kółko. Jaki jest rekord dnia?

— Zetnij do kurwy nędzy te włosy!
— Te na chuju i brwiach, też?

Byłem kim byłem, jutro będę następną wersją. W końcu się nie uda. Skończy i nie zacznie. Co komu do tego?

— Co robisz?
— Wołam film w kiblu.
— A jednak? Mogę powołać z tobą?
— Dawaj - auuuuu… auuuu… auuuuuuuuu… uuuuuuuuuuuuu…

Nie musiałem - mogłem zrozumieć, że kiedy dziewczyna wącha blaszaną różę, płatki mogą pokaleczyć jej twarz. I co wtedy zrobi ze swoją urodą? Jak ma żyć przez resztę życia?

— Hi, where are you from?
— Germany.
— Nice. Do you want sleep at my place?

W koszmarach sennych dobre jest to, że zawsze się można obudzić.

— Takie ładne miał spodenki, takie ładne…

N.i.e m.a t.a.k.i.e.j p.o.t.r.z.e.b.y ż.e.b.y r.e.g.u.l.o.w.a.ć o.d.b.i.o.r.n.i.k - m.o.ż.n.a w.y.r.z.u.c.i.ć g.o p.r.z.e.z o.k.n.o.