ROBERT KRESA | OGNISTY KOŃ



_




OGNISTY KOŃ



Zdarza się niekiedy, że na zdjęciu pojawiają się rzeczy, ktorych nie widziałem w celowniku. Ktoś wejdzie w kadr, kawałek tortu z wesołej zabawy pacnie na soczewkę obiektywu, czy też jakiś paproch osiądzie na matrycy, albo kiedyś - na filmie. Nieczęsto zdarza się jednak, by podczas fotografowania przegapić konia. No owszem. Nie jest to co prawda słoń, ale mimo wszystko…
Przyznam się, że nie zauważyłem go też później. Koleżanka przerzucająca stertę wglądówek leżącą na stole (tak, to był 1995 rok, więc wglądówki brało się do ręki zamiast klikać myszką), krzyknęła:
— O! Ognisty koń!
Skonfudowałem się przez moment bo nie wiedziałem co ma na myśli, a że byłem wtedy młody i pewny siebie, odruchowo sprawdziłem rozporek.
Tak czy siak, od tamtej pory, mimo, że minęło juz prawie 20 lat, zawsze patrząc na to zdjęcie widzę konia. Gdyby ktoś nie dostrzegł, proszę nie sięgać do suwaka, tylko zerknąć na poniższe zdjęcie.