ROBERT KRESA | JA PIER...



_




JA PIER...



— Ładny widoczek.
— Ładny.
— Fajnie się dymek unosi.
— Przyjdziesz jutro zrobić podobne?
— Pewnie!
— Mam nadzieję, że zaraz nie wyjdzie ktoś ważny i nie każe niefotografować.

— Dobry wieczór.
— Dobry. A po co to?
— Tak, dla siebie.
— Aha.

— Ile naświetlasz?
— Pięć minut.
— Dym się ładnie rozwiewa.
— I tak go nie będzie widać. Tych facetów też nie.
— A światła samolotu?
— Pewnie lekko. Nikt nie zauważy.

— Ja pier... bateria mi siadła.
— Po jednym zdjęciu?
— Tak. Za zimno jest. Naciskam spust i kupa. W instrukcji napisali, źe to normalne.
— Kiszka.
— No - poczekaj zmienię.
— Masz zapasowe?
— Tak. Kużwa jak zimno.

— Ja pier...
— Co?
— Wypadły mi.
— W to siano?
— W błoto.
— Chyba widzę jedną.
— Małe gówna. Poczekaj. Jest druga. Co za dzień.
— Zmieniłeś?
— Yeap!

— Ja pier...
— Co?
— Wężyk puszcza. Nie przytrzymałem spustu - klatka do wywalenia.
— Naciskaj mocniej.
— Naciskam. Kur... - następna.
— Jeszcze mocniej.
— Napieram jak mogę.
— Tylko z uczuciem.
— Co za pier... wieczór. Kolejna do kosza. Pieprzony wężyk.
— To z zimna.

— Ja pier...
— Co tym razem?
— Znowu się przyblokował.
— Dziwny jakiś ten aparat.
— Dobra starczy na dzisiaj.
— To zrobileś coś czy nie?
— Tylko za pierwszym razem.

— Ja pier... Kur...
— Co?!
— Końcówka od statywu została w krzakach za siatką. Co się ryjesz?
— Nie ryję. Poważny jestem.
— Jasne.
— Masz?
— Mam, przykleję w domu, chodź.

— Ja pierd...
— Po co się wywracasz?
— Specjalnie się potknąłem o szynę żeby zapewnić ci rozrywkę. Może wystarczy przygód na dzisiejszy wieczór?

— Ja pier...
— Co?!
— Zacisk od nogi mi w statywie pękł.

Wszystkie niekorzystne sytuacje opisane powyżej nie są fikcyjne i wydarzyły się naprawdę.