ROBERT KRESA | DZIAŁKI



_




DZIAŁKI



Przedzierałem się przez chaszcze i zarośla. Po kilku minutach wyszedłem z krzaków na ogródki działkowe, na których małe domki w przeważającej ilości były małymi ruinami. Nagle na drodze pomiędzy działkami, nie wiadomo skąd, pojawił się chłopiec z dwoma psami.
— On nie gryzie — powiedział, kiedy jeden z nich podbiegł w moją stronę. Drugiego niósł na rękach.
— A tego czemu niesiesz? — spytałem.
— On nie lubi chodzić. 
— Dlaczego?
— Bo nie — odburknął cicho i wtulił się w kundla. Zrobiłem zdjęcie.
— Mogę zobaczyć? — wyciągnął głowę w stronę aparatu.
— Nie ma — odpowiedziałem i pokazałem mu plecki kamerki.
Nie powiedział nic, ale wyraz zdumienia w jego oczach zdecydowanie przykrył rozczarowanie, które ledwo ledwo malowało się mu na twarzy.