ROBERT KRESA | CANON LEGRIA MINI



_




CANON LEGRIA MINI

2015

— Ty! — zagaił kumpel z miną Pomysłowego Dobromira w momencie kiedy piłeczka rozbija mu się na głowie — Może by tak przyczepić kamerkę do aparatu i filmować fotografowanie w akcji?
— Po co? — wzruszyłem ramionami — Niby kogo miałoby to interesować? Chyba w tym całym fotografowaniu o zdjęcia raczej biega, nie?
— No stary, teraz toś odleciał. A kogo niby interesują zdjęcia? — patrzył na mnie ze zdumieniem, jak na chłopa, który nie widzi potencjalnych korzyści z elektryfikacji swojej wsi. — Nie o fotografie tu chodzi a o fun! Rozumiesz?! Czystą zabawę. Byłeś kiedyś na jakiejś zabawie? Napierdalałeś się przed remizą, sztachetami wyrwanymi w emocjach ze świeżo postawionego płotu?
— Nie. Raczej nie.
— To co ty wiesz o życiu, człowieku! Przyczepisz sobie kamerkę na aparat i będziesz kręcił boki. Przecież to dokument w dokumencie — kolega coraz bardziej zaczął zapalać się do nowego projektu.
— Sam nie możesz sobie przyczepić? — zapytałem chytrze.
— Niby jak? Nie robię takich zajebistych zdjęć jak ty — wyszczerzył się szeroko wyrzucając na twarz maksymalną ilość ironii i cynizmu.
— To oczywiste — przytaknąłem mu próbując zachować obojętną minę.
— Albo jeszcze to - można by chodzić po ulicach z fotografem i kręcić go jak robi zdjęcia.
— Chyba zrobiłeś już taki materiał, nie? — przypomniałem sobie jak pięć lat wcześniej przetuptaliśmy razem 1000km po różnych zadupiach i centrach Warszawy.
— Zrobiłem, ale to było na nieruchomych obrazkach. Wyobraź sobie, że robisz to kamerą. Gadasz; możesz wyżyć się edukacyjnie; możesz trafić na ulicy na jakiś gorący moment gdy twórca szarpie się z tworzywem; a jak się uda, to wprowadzić jakiś element fantazji - napisać zgrabny scenariusz i skręcić w stronę fabuły — czułem jak jego entuzjazm przechodzi powoli do mojej głowy.

Tydzień później zrobiłem rozeznanie w internecie. Będą sprzętowym estetą nie dopuszczałem do siebie zatknięcia na aparat jakiegoś wielkiego kloca w rodzaju GoPro. Skończyło się na płaskiej kamerce Canona, która dosyć zgrabnie wpasowała się w subtelny dizajn Lajki M9. Co prawda żadne systemowe mocowanie, nie dawało możliwości umocowania jej w stopce aparatu, ale dwie wizyty w popularnym markecie budowlano-remontowym załatwiły sprawę. Całość, razem z aparatem wciąż mieściła się w sakwie przy pasku.
Wyszedłem na testy, zrobiłem kilka próbnych filmików i… kupa. Nie przewidziałem, że brak jakiejkolwiek sensownej stabilizacji, przy nerwowym streetowaniu na mieście, będzie dawało klimat zestresowanego fotografika na przeterminowanym prozaku. Zrobiłem jeszcze kilka kadrów a’la rybie oko i w końcu kamerka skończyła w szufladzie.

Szkoda. Po 10 latach widzę, że był to dobry pomysł. Zdjęcia przestają być nadrzędną rzeczą w fotografowaniu. Coraz bardziej liczy się zabawa i przynależność do grupy dobrze dogadujących się, miłych ludzi. I pozostając wciąż cynikiem, ciężko nie przyznać, że w dobie zabijającej jakąkolwiek ludzką twórczość AI, pozostaje to jedyną sensowną drogą. Jeśli już stajemy się Elojami, bądźmy przynajmniej uśmiechniętymi Elojami.