ROBERT KRESA | CANON EOS 1N



_




CANON EOS 1N

1996

— Bosz… Jakie gówno! Jak można czymś takim robić zdjęcia? — wyrwało mi się na głos znad płachty stykówek. Prawie połowa kadrów z ostatniego koncertu była nieostra albo poruszona. Fakt - mogłem forsować negatyw a nie rzeźbić na 400-ce, ale zniechęcenie i potrzeba zrzucenia winy na kogoś lub coś innego zwyciężyła; postanowiłem porzucić ekskluzywność Lajki i szlachetność klasycznych konstrukcji na rzecz nowocześniejszych rozwiązań.
Kumpel z giełdy mieszkał na osiedlu kilka ulic ode mnie. Zadzwoniłem i poszedłem do niego z gratami. Po krótkiej biznesowej burzy mózgów skończyło się na wymianie wszystkiego co mam, na najnowszego, najbardziej profesjonalnego i wszystkomającego EOS-a. Na razie wziąłem od kolegi jakiś plastikowy, amatorski zoom ale obiecał, że w najbliższą niedzielę rozejrzy się na giełdzie za czymś lepszym i po weekendzie zrobimy podmiankę.
Wróciłem do domu i zacząłem podziwiać supernowoczesny wytwór inżynieryjnego kunsztu załogi Canona. Aparat robił wszystko szybko, bardzo szybko - ostrość nastawiała się w mgnieniu oka, a motor ciągnął film na granicy spalenia emulsji. Dostałem do niego fajny, rzadko spotykany booster - nie ten wielki standardowy z ośmioma paluszkami, a mniejszy i zwarty z czterema i jedną nerką. Pokrętłem na spodzie można było przełączać między dwoma źródłami zasilania.
Mnogość funkcji powalała; nie miał jeszcze autofokusa sterowanego okiem - ten ficzer pojawi się za 25 lat jako nowość w ultranowoczesnym EOS-ie R3 - ale poza tym, nie było niczego co istniało ówcześnie na rynku, czego nie miał ten aparat. Odnosiłem wrażenie, że jeśli postawię go na podłodze, zacznie zawiązywać mi sznurówki.
W poniedziałek poszedłem do kumpla na obiecaną podmiankę. Niestety kolega rozejrzawszy się na giełdzie, stwierdził że biznes mu się nie kalkuluje i dał mi do wyboru - albo zostawiam sobie plastikowe szkiełko, albo cofamy transakcję. Po dniu obcowania z fotograficznym hi-techem nie wyobrażałem sobie powrotu do skansenu manualnych lustrzanek, więc wybrałem trzecią bramkę i wszedłem od niego z…