ROBERT KRESA | BLISKO



_




BLISKO



Stanąłem przed wejściem do ohelu i spojrzałem na stłoczonych chasydów intonujących modlitwy. Niewielki grobowiec był wypełniony do granic możliwości. Tłum falujący wokół grobu nie dawał szansy na dotarcie do niego jakimś „specjalnym“ sposobem i jedyną możliwością by dostać się do środka, było wejście między ludzi. Modlący ocierali się o mnie z każdej strony. Aparat musiałem trzymać podniesiony przy głowie. Kiedy ktoś przeciskał się do wyjścia, natychmiast ktoś inny zajmował jego miejsce. W ten sposób, co dziesięć minut przesuwałem się do przodu o pięćdziesiąt centymetrów. Dwa metry przed grobem zrobiło się tak ciasno, że po pół godzinie stania poddałem się i zacząłem wracać do wyjścia. Ścisk wciąż był taki sam, ale że byłem wypychany do tyłu, droga powrotna okazała się łatwiejsza.

Robert Capa powiedział kiedyś: „Jeśli twoje zdjęcia nie są wystarczająco dobre, znaczy że nie byłeś wystarczająco blisko“. Stałem oddalony od tej pary jakieś dwadzieścia - trzydzieści centymetrów. Chłopiec prawie opierał swoją książkę o moją pierś (minimalna odległość na jaką ostrzy mój aparat to 1 metr, dlatego ostrość jest na dłoni mężczyzny w środku). Byli tak zajęci modlitwą, że zupełnie nie zwracali na mnie uwagi. Zrobiłem „najbliższe“ zdjęcie w życiu i przecisnąłem się do wyjścia.