ROBERT KRESA | STYL



_




STYL



— Wiesz, te moje zdjęcia wydają mi się takie całkiem normalne — zagadnął Mario, kiedy czekaliśmy na dworcu na jego modelkę.
— W jakim sensie normalne? A niby jakie mają być? — spytałem.
— No jakieś inne. Nie takie jak wszystkie. Może powinienem zmienić aparat albo co?

Po kilku miesiącach lub latach fotografowania, u każdego rodzi się potrzeba własnego, niepowtarzalnego stylu. Szczęśliwi posiadacze legalnych programów graficznych, przesiadują przed komputerem i tworzą magiczne obrazy niemożliwe do zobaczenia „nieuzbrojonym“ okiem. Inni próbują wykreować go przy pomocy starych, zapomnianych technik. Przeglądają serwisy aukcyjne w poszukiwaniu białych obiektywów i kupują coraz większe aparaty. W konsekwencji, w obydwu przypadkach stają się niewolnikami narzędzi; „operatorami koparki“, drżącymi przed kolejką młodych naśladowców z lepszymi autopromocyjnymi zdolnościami.

Jednak prawdziwy styl - ten nierzucający się w oczy, subtelny, niemożliwy do naśladowania i niekiedy trudny do zdefiniowania przy pierwszym spojrzeniu, to z pewnością nie zasługa producentów softu, sprzętu czy materiałów fotograficznych. To własny sposób reakcji na otoczenie i wychwytywanie z niego tego co najważniejsze. To delikatne muskanie świata opuszkami palców a nie silne walenie kowalskim młotem. Ten rodzaj stylu wyrabia się niezależnie od chęci i starań fotografującego. Rodzi się pod wpływem przeżyć i podświadomych działań fotografa, który w większości przypadków nie jest nawet świadom jego istnienia.