ROBERT KRESA | JAK SKOŃCZYĆ



_




JAK SKOŃCZYĆ



Facebook i youtube podrzucają mi ostatnio artykuły z gatunku jak zacząć swoją przygodę z fotografią. Natchniony przez sponsorowane posty, pomyślałem, że napiszę własny poradnik:

Jak skończyć przygodę z fotografią - 5 porad na bazie własnych imaginacji.

1. Zacznij dogłębniej poznawać swój sprzęt fotograficzny. Weż do ręki obiektywy i spróbuj pokręcić nimi mocniej niż dotychczas. Może pomoże ci w tym otwieracz do słoików albo krótsze końce suwmiarki. Nie lękaj się - wnętrze obiektywu może skrywać wiele zaskakujących rzeczy.
Zainteresuj się  aparatem. W analogowych czasach łatwiej było wykonać rzecz, od której każdy początkujący zakończacz przygody z fotografią powinien zacząć, czyli wsadzić palec w migawkę. Owo niezapomniane przeżycie gdy delikatne blaszki muskają skórę, jest oczywiście dostępne obecnie, ale z wiadomych względów ograniczone tylko do opuszka - cały paluch nie wejdzie.
Dotknij matrycy, pomuskaj i zatłuszcz dziewicze powierzchnie soczewek - ta przyjemność dla nielicznych, to ulubione zajęcie wszelkich naprawiaczy sprzętu, którym powierzamy swoje aparaty i obiektywy.
Jeśli używasz lampy błyskowej, możesz doświadczyć jeszcze głębszych doznań. Po dostaniu się do wnętrza musisz zlokalizować kondensator, poczekać na naładowanie i delikatnie zewrzeć końcówki małą pęsetą. Uczucie podobne do małego orgazmu na koksie - podobno, bo nie narkotyzowałem się nigdy koksem.
Rozbierz cały sprzęt na czynniki pierwsze; do każdej najmniejszej części - blaszki, śrubki i sprężynki. Rozsyp to wszystko na podłodze. Nadepnij delikatnie stopą, przysiądź potem gołą dupą, wytarzaj się w tym jak nagie szczęśliwe prosię. Nie zapomnij udokumentować całości w postaci krótkiego filmu - może w przyszłości uda ci się zrobić wyzwanie na tik-toku.
Statywów nie niszcz, spróbuj z nich zrobić fikuśne lampy do salonu.

2. Ten krok - o ile mieszkasz w domku i masz kominek w salonie - będzie czystą przyjemnością; jeśli gnieździsz się w ciasnym mieszkaniu musisz pokombinować z własną wyobraźnią - koza, piecyk, blaszane wiadro? Weź wszystkie odbitki i wydruki jakie znajdziesz w domu, i wrzuć je do ognia. Nie stresuj się ekologią - prawdziwa sztuka wymaga poświęceń. Możesz oczywiście dorzucić negatywy - o ile takie jeszcze masz - ale uważaj na stare błony po dziadku, z którymi trzeba jednak ostrożnie, bo z błogiej przyjemności możesz doświadczyć horroru klasy B. Aczkolwiek jeśli lubisz ostre doznania i masz wykupione ubezpieczenie…?
Dorzuć wszelkie albumy i inne wydawnictwa książkowe. Nie chodzi o to żeby pozbyć się własnych zdjęć a pokus wszelakich. Jeszcze ci przyjdzie do głowy zostać krytykiem, kuratorem czy innym fotograficznym działaczem.
Karty pamięci rozbija się przyjemnie dużym młotkiem. Pękają fajnie i wydają przy tym miły dla uszu trzask. Dyski SSD możesz potraktować prądem. Stary kabel z obciętymi końcówkami podłączony do gniazdka będzie w sam raz. Wystarczy, że posmyrasz po stykach - powinno zadziałać. Gorzej z HDD - po zniszczeniu elektroniki istnieje możliwość odzyskania danych z talerzy, ale jeśli pójdziesz do najbliższego marketu budowlanego i wyłuszczysz o co ci chodzi, miła obsługa na pewno poratuje cię jakąś dobrą radą. Słyszałem, że Makita robi dobry sprzęt.
Z chmurą robisz tak: zakładasz na szybko jakiegoś maila z dziwnym adresem, na przykład hfjhfcnrcfhsercbyudhcdaery@cośtam. Przeklejasz go w miejsce starego, kopiujesz dla powtórzenia a nowe, podobnie brzmiące hasło do niego i do chmury - na przykład feyrcbycryacbyreuyrvcoyuerycv - wymazujesz z notatnika zaraz po wszystkich zmianach. Jeśli się postarasz i nie masz mega pamięci wzrokowej, może ci się udać za pierwszym razem.

3. Tutaj będzie różnie. W zależności jaką jesteś osobą i czy masz dużo przyjacielskiego wsparcia na mediach społecznościowych. W żadnym jednak przypadku nie śpiesz się, bo ludzie nabiorą podejrzeń i zaczną się do ciebie dobijać z ulotkami sprawdzonych klinik psychiatrycznych. Działaj powoli. Na początek przestań lajkować zdjęcia i posty. Podziałaj chwilę i po kilku tygodniach wyprowadź jakąś delikatną krytykę; znowu odczekaj i rzuć jakiś bardziej kąśliwy hejt. Po pół roku możesz puścić wodze fantazji i walić ostrzej. Zahaczać o wygląd, płeć, rasę, orientację seksualną itp. Będziesz widział jak krąg znajomych zacznie się lawinowo kurczyć. Na koniec fejsbuk i inne przyblokują ci konto, więc społecznościówki będziesz miał z głowy. Pozostaje jeszcze problem spotkań na żywo - z tym niestety nie mam doświadczenia bo raczej nie wychodzę z domu. Wyobrażam sobie jednak, że skoro ludzie z zeszłego wieku na widok nielubianej osoby, potrafili przechodzić na drugą stronę ulicy, to jest to rzecz do opanowania obecnie. W przypadku gdy się nie uda, możesz zawsze udawać atak padaczki czy innego rodzaju omdlenie.

4. Pozostaje jeszcze kwestia finansowa. Co z tego, że poradzisz sobie ze sprzętem, archiwum i fanami, jeśli będziesz miał kasę żeby zacząć wszystko od nowa?
Zbudować kolekcję aparatów i super jasnych szkieł o artystycznym bokehu nie jest wcale trudno. Dzisiaj nie trzeba nawet wychodzić z domu do sklepu, wystarczy wejść w net gdzie producenci kuszą wszelkimi megacackami, a zrobić na szybko kilka steetfotowych kadrów to kwestia jednego weekendu. Porada żeby rzucić pracę jest nie na miejscu, przecież jeść coś trzeba - tym bardziej, że kończysz z czymś co dotychczas było twoją najlepszą strawą. Może weź kredyt na nowe mieszkanie? Zacznij budować dom? Trochę cię to zajmie, no i przez 30 lat będziesz miał spokój, bo jeśli nawet znajdziesz dobrą robotę by mieć nadwyżkę na hobby, będziesz wracał do domu tak zjebany, że o jakiejkolwiek radości z fotografowanie nie będzie mowy. Zostaje jeszcze wyjątek, że jesteś bogatym emerytem i dopiero na starość poczułaś/poczułeś, że fotografia to sposób na życie, na poznawanie nowych ludzi, odwiedzanie nowych miejsc… Cholera… Nie wiem co ci poradzić… Naprawdę - przez całe życie nie nauczyłaś/nauczyłeś się robić niczego ciekawszego???

5. Ostatnia punkt to ekstremum dla osób, którym nie pomogły wcześniejsze porady: Rozejrzyj się wokoło, znajdź coś co wydaje cie się wystarczająco ostre i wsadź sobie głęboko w oko. Najpierw w lewe potem w prawe. Gdybyś nie miał niczego pod ręką możesz spróbować palcem, ale wydaje mi się, że to raczej mało delikatny i higieniczny sposób. Co prawda jakiś czas temu czytałem gdzieś o kolektywie niewidomych fotografów, ale jeśli udało ci się odpowiednio rozegrać punkt trzeci, nie powinieneś mieć już możliwości powrotu do fotografii.